#Debiucik – Wiktor Preuss

Naszym kolejnym rozmówcą z cyklu #Debiucik był Wiktor Preuss – zawodnik aktualnie wypożyczony z Piasta Gliwice do drugoligowej Pogoni Siedlce, gdzie zadebiutował w tym sezonie w rozgrywkach II ligi. Miłej lektury 🙂


Twoim pierwszym klubem w karierze była Ossa Biskupiec. Powiedz, jak trafiłeś na treningi do tego klubu? Czy zaprowadził Cię na niego któryś z rodziców, czy też może poszedłeś z kolegami?

To było tak, że mieliśmy taką „paczkę” znajomych, z którymi graliśmy pod blokiem, przy starym kościele w Biskupcu, niedaleko głównej drogi. Tam zawsze zbierało się sporo dzieci. Graliśmy tam w taką grę, nazywaliśmy ją „Warszawa”, w której trzeba było grać na jeden kontakt, zdobyć 10 bramek, po ich strzeleniu wykonywało się karne i dawało się bramkarzowi jakąś wcześniej ustaloną karę, kiedy przepuścił karnego. Kiedy poszedłem po raz pierwszy na trening, Ossa grała wówczas w piątej lidze. Mój tata był trenerem w Ossie, wszyscy stamtąd mnie i mojego tatę kojarzyli i któregoś dnia były zapisy do klubu. Miałem wówczas pięć lat i wtedy zacząłem trenować ze starszą grupą.

Kto był Twoim pierwszym trenerem?

Moim pierwszym trenerem był trener Longin Grzyb. To on poprowadził pierwszy trening na stadionie w Biskupcu. Trener Grzyb organizował także SKS-y, co wiązało się także z treningami z osobami będącymi w reprezentacji szkoły. Trener Longin Grzyb był także nauczycielem W-F, więc jest znaną postacią w Biskupcu. Uczył także mojego tatę. To jest taka osoba, która pierwsza przychodzi na myśl, kiedy mówi się o sporcie, a co ważne, cały czas utrzymuje dobrą formę fizyczną. Kiedy przyjeżdżam do Biskupca, zdarza nam się razem grać w tenisa ziemnego. Z tej miejscowości pochodzi także trener Czesław Michniewicz i trener też zajmował się nim, jeździli wspólnie do Poznania.

Potrafisz wymienić resztę trenerów, z którymi do tej pory miałeś okazję współpracować?

Na początku muszę wspomnieć o moich najlepszych i najważniejszych trenerach, czyli o moich rodzicach, a także o moim wujku, który grał w Ossie Biskupiec. Uważam, że jakby mu się troszkę poszczęściło, to mógłby coś osiągnąć w piłce, bo kiedy czasem wspólnie gramy na orliku, to widać, że ma do tego smykałkę. To jest człowiek wielu talentów. Ostatnio kiedy Ossa grała w WPP z Olimpią II Elbląg to komentował mecz i wyszło mu to świetnie. Aktualnie ma swój zespół muzyczny. Oprócz trenera Longina Grzyba, w Ossie prowadził mnie trener Mariusz Kaźmierczyk. Przed przyjściem do Jezioraka, graliśmy mecz właśnie z Jeziorakiem. Jestem z rocznika 2001, a przyszło mi się mierzyć z zawodnikami z rocznika 1998, 1999, a więc starszymi ode mnie. Rozegrałem wówczas dobry mecz i trener Adam Klinicki zapytał, czy nie chciałbym przyjechać do Iławy na trening. Zgodziłem się. Tam się wyróżniałem i zostałem zawodnikiem Jezioraka, ponieważ ten klub miał większe możliwości i było łatwiej o wyjazdy na turnieje ogólnopolskie. Trenowałem i grałem u trenera Klinickiego w roczniku 1999. Bywały takie weekendy, że rozgrywałem po kilka spotkań, ponieważ jeszcze grałem w drużynie ze swojego rocznika. Dwa lata trenował mnie trener Przemysław Gajewski, z którym zdobyliśmy mistrzostwo województwa i mierzyliśmy się z młodzieżowymi zespołami klubów Ekstraklasy czy zagranicznymi. Osiągaliśmy bardzo dobre wyniki, nawet wygrywaliśmy niektóre turnieje, czy to halowe, czy orlikowe. Potem przyszedł taki moment, gdzie nie mieliśmy treningu z trenerem Gajewskim, tylko z trenerem Jarosławem Chodowcem. Prowadził on wtedy zespół juniora młodszego w Jezioraku, który grał w CLJ, w grupie m.in. z Legią, Jagiellonią, SMS-em Łódź. Był to trening łączony właśnie z tą grupą. Nasza grupa zakończyła trening, a jego zostawała na boisku nieco dłużej. Ja pokazałem się z dobrej strony na treningu i trener poprosił mnie, bym jeszcze został. Trener przeprowadzał wówczas różne gry i od tamtej zacząłem trenować z jego grupą na stałe. Dla mnie była to korzystna sytuacja, kiedy trenuje się ze starszymi od siebie zawodnikami, ponieważ pozytywnie wpływało to na moje umiejętności, gdyż trzeba było szybciej myśleć na boisku, podejmować decyzje, była inna fizyczność. Do dziś mam kontakt z trenerem Chodowcem, a kiedy jestem w domu, kontaktuje się z trenerem i rozmawiam na temat treningu indywidualnego. Ma bardzo duże pojęcie na temat indywidualnego treningu. Dopóki istniała ta grupa, którą prowadził trener Chodowiec, trenowałem z nią, a potem z powrotem trenowałem z grupą trenera Gajewskiego, a dwa razy w tygodniu indywidualnie z trenerem Chodowcem. Z czasem doszły mnie słuchy o zainteresowaniu moją osobą ze strony Lecha Poznań, Lechii Gdańsk czy Legii Warszawa i wiedziałem, że muszę zacząć się także doskonalić pod kątem umiejętności indywidualnych. W piątej lub szóstej klasie szkoły podstawowej trafiłem do kadry województwa warmińsko-mazurskiego, gdzie początkowo uczestniczyłem w konsultacjach szkoleniowych u trenerów: Tomasza Aziewicza i Adama Łopatko i grałem w tej kadrze ponad rok. Z tej kadry „awansowałem” do starszego rocznika, który prowadził trener Andrzej Kowalczyk. Tam graliśmy mecze mistrzowskie z drużynami z województwa mazowieckiego, łódzkiego i podlaskiego. Grałem wówczas na pozycji prawoskrzydłowego. Na meczach z tymi drużynami wypatrzyli mnie skauci Legii Warszawa. Wiedziałem o zainteresowaniu dobrych drużyn, jednak starałem się przyjmować to „na chłodno”. Z czasem do Jezioraka przyszło zaproszenie na testy od Legii Warszawa. Kiedy zakończyły się rozgrywki i ukończyłem szkołę podstawową, przeniosłem się do Legii. Tam moim pierwszym trenerem był trener Sebastian Różycki. Bardzo często dochodziło wtedy do zmian trenerów, więc współpracowałem z wieloma trenerami: trenerem Rafałem Klimkowskim, trenerem Tomaszem Kycko, trenerem Tomaszem Sokołowskim, trenerem Rafałem Gębarskim czy trenerem Markiem Saganowskim. Miałem styczność także z trenerem Vukoviciem czy trenerem Żewłakowem. Bywało tak, że trenowałem nieraz z rocznikiem rok czy dwa lata starszym. Najlepszą formę miałem chyba za trenera Kycki, ponieważ byłem wtedy królem strzelców na turnieju międzynarodowym, w którym grały takie drużyny jak Sassuolo, Bologna, Dinamo Zagrzeb, co zaowocowało powołaniem do Reprezentacji Polski U-16 na mecz z Rumunią. Odkąd trafiłem do Piasta Gliwice to moimi trenerami byli: trener Jarosław Wójcik, trener Patryk Czubak, trener Jarosław Niedźwiedź i trener Maciej Szmatiuk. Kiedy trafiłem do pierwszej drużyny, gdzie oczywiście trenerami są trener Waldemar Fornalik oraz trener Tomasz Fornalik, a w Pogoni Siedlce trenuje nas trener Bartosz Tarachulski.

Czy dostałeś jeszcze kiedykolwiek powołanie do którejś z młodzieżowych reprezentacji?

Na mecze nie, jedynie trzykrotnie na konsultacje szkoleniowe. Na moje nieszczęście przydarzyła mi się kontuzja przed mistrzostwami kadry wojewódzkiej Mazowsza. W ostatnim meczu ligowym z Radomiakiem Radom skręciłem kostkę i nie pojechałem na te mistrzostwa, na których skauci reprezentacji Polski obserwowali zawodników, dlatego nie miałem możliwości pokazania się.

Na jakiej pozycji na boisku jesteś najczęściej wystawiany?

Jeszcze będąc w Legii grałem na bardziej ofensywnych pozycjach, na skrzydle, a nawet na „dziewiątce”. W Piaście Gliwice, trenując z pierwszą drużyną a grając w drugiej, która występowała w klasie okręgowej, grałem jako wahadłowy. Poziom śląskiej klasy okręgowej jest naprawdę wysoki, myślę że porównywalny z czwartą ligą na Warmii i Mazurach. Aktualnie w Pogoni Siedlce nominalnie jestem prawym obrońcą, ewentualnie bocznym pomocnikiem.

Gdzie najlepiej Ci się gra?

Obecnie najlepiej czuję się grając na prawej obronie. Lubię być rozpędzony z piłką, dośrodkowywać i uważam, że mając styczność z pierwszą drużyną Piasta, bardzo poprawiłem swoją grę w obronie, co procentuje w meczach i na treningach. Dużo pomaga mi to, że byłem kiedyś pomocnikiem, więc wiem, jak przeciwnicy mogą się zachować, przez co łatwiej jest mi ich powstrzymywać. Biorąc pod uwagę moje predyspozycje wytrzymałościowe i szybkościowe, pozycja prawego obrońcy bardzo mi odpowiada. Myślę jednak, że odnalazłbym się na każdej możliwej pozycji, ponieważ znam założenia taktyczne, analizuję dużo spotkań, obserwuję grę innych zawodników na niższym bądź wyższym poziomie i wiedziałbym jak zachowywać się na każdej pozycji.

Kiedy trafiłeś na treningi pierwszego zespołu Piasta?

Początkowo byłem wypożyczony do Piasta, ponieważ obowiązywał mnie kontrakt z Legią do końca stycznia. Postanowiłem nie przedłużać umowy z Legią i po wygaśnięciu kontraktu, związałem się na stałe z Piastem Gliwice. Do klubu z Gliwic ściągnął mnie sztab ludzi z trenerem Jarosławem Wójcikiem na czele, który sprowadzał mnie także do Legii Warszawa. Powiedziano mi, że są mną zainteresowani i w razie dobrych występów, będę miał możliwość trenowania z pierwszą drużyną. Do Gliwic trafiłem w lipcu 2019 r., trenowałem z drugą drużyną. W pierwszym meczu zdobyłem bramkę, szło mi naprawdę dobrze, musiałem się wkomponować w zespół, z tygodnia na tydzień prezentowałem się coraz lepiej i moja ciężka praca przez te pół roku, zaowocowało tym, że w listopadzie 2019 r. trafiłem na treningi z pierwszą drużyną. Dołączałem na treningi do „jedynki” raz, czasem dwa razy w tygodniu, a w styczniu po podpisaniu kontraktu z Piastem, pojechałem zimą na obóz. Potem przyszła pandemia i na stałe trenowałem z pierwszym zespołem. Później dwukrotnie byłem z drużyną na obozie w Arłamowie, zostałem zgłoszony do rozgrywek Ekstraklasy. Miałem sporą konkurencję, jeżeli chodzi o grę na prawej obronie bądź jako młodzieżowiec i wraz z agentem oraz moimi rodzicami podjęliśmy decyzję o udaniu się na wypożyczenie do drugoligowego zespołu. Uważam, że druga liga jest bardzo wymagająca, monitorowana przez każdy zespół z Ekstraklasy i myślę, że to była dobra decyzja, ponieważ na siedem możliwych spotkań zagrałem w pięciu i mam nadzieję, że wszystko dobrze się potoczy. Myślę, że na poziom Ekstraklasy w tym momencie jeszcze nie byłem gotowy, ponieważ nie byłem ograny na szczeblu centralnym rozgrywek seniorskich, więc mam nadzieję, że to wypożyczenie zaprocentuje w przyszłości, bo moim celem jest grać w jak najlepszej lidze. Mam plan na swoją przyszłość i krok po kroku chcę go realizować.

Jak wspomniałeś, w końcówce września trafiłeś na wypożyczenie do drugoligowej Pogoni Siedlce. Czy oprócz propozycji z Siedlec miałeś jeszcze jakieś inne?

Tak, miałem kilka propozycji nawet z pierwszej ligi, ale ja chciałem odejść do zespołu, w którym będę walczył o podstawowy skład. Wiadomo, że gdziekolwiek bym nie odszedł, do klubu trzeciej, drugiej czy pierwszej ligi, to że musiałbym wywalczyć miejsce w składzie swoją postawą na treningu i tym, jak się prezentuję, miejsce w „jedenastce”. Myślę, że w Siedlcach zaprezentowałem się z dobrej strony, czego dowodem jest moja obecność na boisku. Wybrałem Pogoń Siedlce, ze względu na to, że słyszałem bardzo pozytywne opinie na jego temat, grało tu bardzo dużo dobrych zawodników, jak chociażby Przemysław Płacheta, Konrad Wrzesiński i wielu innych świetnych zawodników, którzy grają bądź grali w Ekstraklasie, np. Grzegorz Tomasiewicz. Jestem zdania, że Pogoń jest jednym z klubów będących w „topie”, jeśli chodzi o ludzi, organizację, infrastrukturę, ponieważ tutaj naprawdę niczego mi nie brakuje. Jest siłownia, basen, wiele boisk, odpowiedni sprzęt, są wspaniali ludzie, więc mi nie pozostaje nic innego, jak ciężko pracować.

Zagrałeś jak dotąd w pięciu meczach Pogoni. W pierwszych dwóch dostałeś ok. 25-30 minut na zaprezentowanie swoich umiejętności, a 11 kolejki II ligi w meczu z Olimpią Elbląg rozegrałeś cały mecz. Czy stresowałeś się debiutem w pierwszym składzie na tym szczeblu rozgrywkowym, czy jednak podchodziłeś do tego na spokojnie?

Jeśli chodzi o ten aspekt, to od czasu do czasu towarzyszył mi mały „stresik”, kiedy byłem nieco młodszy. W swojej przygodzie z piłką wystąpiłem w kilku ważnych spotkaniach, przykładowo rangi mistrzostw Polski. Co prawda nie uważam się za bardzo doświadczonego zawodnika, ale podczas meczów czuję adrenalinę, a nie stres. Adrenalinę, która działa na mnie motywująco. Bardziej skupiałem się na realizacji zadań i swoich celach na to spotkanie. Przed meczem powiedziałem sobie: „Wiktor, tyle pracowałeś na to, była pandemia, chciałeś grać, teraz wychodzisz na boisko i musisz dać z siebie wszystko”.

Czy wyznaczyłeś sobie jakieś cele?

Tak, staram sobie je rozpisywać. Teraz mam taki cel, aby zagrać powyżej 17 meczów, zdobyć 2 bramki i zanotować 5 asyst. Teraz postrzegam to tak, że jak mam do rozegrania mecz z konkretną drużyną, to skupiam się w najbliższej przyszłości na meczu z tą drużyną oraz na treningach przed tym meczem.

Masz jakiegoś idola, bądź wzór do naśladowania?

Od zawsze moim idolem był Cristiano Ronaldo. Zawsze robił na mnie spore wrażenie. Podoba mi się jego mentalność zwycięzcy, chęć zdobywania bramek. Leo Messi też jest wybitnym zawodnikiem, lecz myślę, że musiał włożyć mniej pracy w sukcesy, aniżeli Cristiano Ronaldo. Tak samo Robert Lewandowski, który w moim wieku zdobywał koronę króla strzelców w II lidze, a teraz jest jednym z najlepszych zawodników na świecie. Bardzo lubię pracowitych zawodników, którzy cały czas pracują nad sobą i którzy udowadniają to na boisku przez wiele lat, ponieważ są zawodnicy, którzy potrafią rozegrać jeden-dwa świetne sezony, ale nie potrafią utrzymać tej dyspozycji w dłuższym okresie.

Kogo uważasz za najlepszego zawodnika na Twojej pozycji?

W tej chwili myślę, że najlepszy na mojej pozycji jest Kyle Walker z Manchesteru City. Bardzo podziwiam także Trenta Alexandra-Arnolda z Liverpoolu. To są zawodnicy, których staram się podpatrywać. Wcześniej był to Łukasz Piszczek, ale on zaczął grywać ostatnio jako półprawy obrońca. Kyle Walker jest silnym zawodnikiem o bardzo ofensywnym usposobieniu, zdobywającym gole. Chciałbym być taką „maszyną” jak on.

Czy masz swój ulubiony klub zagraniczny?

Chciałbym zagrać kiedyś w Serie A, a konkretnie w klubie AC Milan. To jest jedno z moich największych marzeń – zagrać na stadionie „San Siro”, założyć koszulkę AC Milan i grać w Serie A. Jestem takiego zdania, że wszystko jest możliwe i jeśli dalej będę ciężko pracował, to uda mi się spełnić to marzenie. Jestem taką osobą, że bardzo lubię oglądać grę zespołów nie ze ścisłego „topu”, lecz takie pokroju Realu Sociedad, Realu Betis, Lille, Olympique Marsylia, Lyon, Wolverhampton. Lubię zespoły, które najczęściej wygrywają charakterem, a nie te, które są najbogatsze. Kibicuję także zespołom, w których grają Polacy.

Masz jeszcze jakieś piłkarskie marzenie?

Na pewno jest to występ na Stadionie Narodowym w barwach Reprezentacji Polski. To jest chyba marzenie każdego polskiego piłkarza. Oprócz tego wiadomo, że chciałbym zadebiutować w Ekstraklasie ale celem na tę chwilę jest awans z Pogonią Siedlce do pierwszej ligi. Jesteśmy taką drużyną, która ma takie możliwości, ale podchodzimy do tego na spokojnie i skupiamy się na każdym meczu, który jest przed nami. Ciężko na to pracuję, bo wiem, że nikt nic za darmo mi nie da i każdego dnia robię wszystko, aby moje marzenia się spełniły.

Dziękuję Ci za rozmowę.

Dziękuję.


Rozmawiał: Mariusz Bojarowski
fot. archiwum prywatne zawodnika