Wracamy z naszym cyklem #Debiucik. Porozmawialiśmy z Łukaszem Szramowskim, który na początku swojej kariery występował w Ewingach Zalewo i Huraganie Morąg, a w tym sezonie zadebiutował w ekstraklasie w barwach Górnika Łęczna.
Zacznijmy o teraźniejszości. Jak wspominasz dzień 13 września 2021 roku, czyli swój debiut w ekstraklasie?
Wspominam bardzo dobrze. Ja mieszkam w Łęcznej, więc na stadion mam bardzo blisko. Przed meczem wyjechaliśmy na mini zgrupowanie do hotelu. Stres był bardzo duży, ponieważ przeszedłem o dwa szczeble rozgrywkowe do góry. No ale było to super przeżycie i bardzo fajny dzień.
Kiedy dowiedziałeś się, że zagrasz w pierwszym składzie? To było dzień przed meczem, czy znacznie później?
Akurat jak przychodziłem do klubu to Górnik grał mecz z Wisłą Kraków. Oglądałem go z perspektywy trybun. Po tym meczu była przerwa na kadrę, więc była to dla mnie szansa, żeby pokazać się trenerowi. Wystąpiłem w pierwszym składzie w sparingu i zaprezentowałem się bardzo dobrze. Wtedy uwierzyłem, że mogę wystąpić. No a już tak na 100% wiedziałem, jakieś dwa dni przed meczem.
Po tym spotkaniu jeszcze trzykrotnie pojawiałeś się na ekstraklasowych boiskach, ale już w mniejszym wymiarze czasowym. Jak ty oceniasz te swoje występy?
Swój debiut w ekstraklasie oceniam dobrze. Trochę źle się ułożył mecz. Gdy byłem na boisku, to straciliśmy dwie bramki i pomimo tego, że grało mi się dobrze, to nie mogłem mieć pretensji do trenera, że nie wystawił mnie w pierwszym składzie w następnym spotkaniu. Teraz wchodząc na te kilka ostatnich minut czułem się świetnie na boisku.
Oglądałem wasze ostatnie spotkanie z Radomiakiem i tam zaraz po wejściu na boisko zostałeś ostro potraktowany, przez jednego rywali. Myślisz, że długo ci zajmie przyzwyczajenie się do tej ostrej seniorskiej gry?
Dostałem z ręki, albo z łokcia od rywala, więc był to ostry początek. Oczywiście gra jest ostra, jednak ja zawsze mówię, że druga liga jest najbardziej weryfikującą ligą w Polsce. Tam większość drużyn gra jakby o życie, jest tam mnóstwo fauli i wślizgów. W ekstraklasie natomiast gra się znacznie szybciej niż w niższych ligach.
Teraz chciałbym się cofnąć nieco w czasie. Zaczynałeś swoją karierę w Ewingach Zalewo, a później byłeś w Huraganie Morąg. Jak wspominasz tamten czas?
Ewingi Zalewo, to były początki mojej przygody z piłką. Wtedy moim trenerem był mój tata. Piłka była dla mnie wszystkim, wręcz spałem z piłkami i nie rozstawałem się z nimi. Każde wyjście na boisko było dla mnie bardzo ważne. Tata zauważył, że potrafię grać w piłkę i zabrał mnie do Huraganu. Tam moim trenerem był Andrzej Leśnikowski. Bardzo miło go wspominam. Miał on fajne podejście do młodych zawodników. Tamten okres wspominam bardzo dobrze.
Czy utrzymujesz kontakt z trenerami, czy z innym osobami związanymi z piłką nożną z naszych warmińsko-mazurskich terenów?
Jak przyjeżdżam czasami na mecze, to spotykam moim byłych trenerów. Mamy także kontakt przez social media. Jak się trenowało u jakiegoś trenera, to zawsze jest z nim jakiś kontakt. Z jednym mniejszy, a z innym większy.
Opowiedz jak to się stało, że w sezonie 2015/16 trafiłeś do akademii Lecha Poznań?
Na mecze Huraganu nie przyjeżdżało dużo osób, więc tam trudno było się wybić. W tym pomogła mi kadra województwa. Tam mierzyliśmy się z mazowieckim, łódzkim i podlaskim. Podczas tych meczów udało mi się wybić i tak to się zaczęło.
Czy nie bałeś wyjazdu w tak młodym wieku, z dala od rodziny?
Oczywiście, że był strach. Najbardziej się bałem rozłąki z rodziną, ale jak przyszedłem do Lecha, to dwa tygodnie mi zajęło, żeby się oswoić z tą sytuacją. Poznałem tam świetnych ludzi, z którymi do dzisiaj mam kontakt. Trafiłem na portugalskiego trenera i on mi też bardzo dużo pomógł.
W Lechu występowałeś w Centralnej Lidze Juniorów, ale także w drugiej lidze. Czy ten przeskok z juniorskich rozgrywek do seniorskich dla ciebie był trudny?
Dla mnie był to największy przeskok w karierze. W CLJ były mecze, w których mogłeś wziąć piłkę, kiwnąć trzech rywali i strzelić bramkę. Był większy luz w grze. W drugiej lidze już czegoś takiego nie było. Masz taką świadomość, że ludzie z którymi się mierzysz zarabiają na życie poprzez granie w piłkę i wiadomo, że jak popełnisz jakiś błąd, to spotkasz się z większą krytyką. Najważniejsza tam jest odpowiedzialność za piłkę, ponieważ zarówno w drugiej lidze, jak i w ekstraklasie błędów się nie wybacza.
W drugiej lidze my jako województwo warmińsko-mazurskie mamy dwóch swoich przedstawicieli. Ty grałeś w meczach przeciwko nim. Czy powrót na tą ziemię wywołał jakieś mocniejsze bicie serca, czy podchodziłeś do tych spotkań, jak do zwykłych meczów ligowych?
Mój drugi sezon w drugiej lidze zaczynałem od meczu w Ostródzie z Sokołem. Tam owszem zabiło mi mocniej serce. Na trybunach zasiadła moja rodzina. Był to mój pierwszy pełny sezon w drugiej lidze, więc i stres był większy. Później już do tych meczów podchodziłem, jak do normalnych spotkań.
W trakcie okienka transferowego zdecydowałeś się na opuszczenie Poznania. Uznałeś, że trudno będzie ci się przebić do pierwszej drużyny i stąd decyzja o poszukaniu nowego klubu? Czy był jakiś inny powód?
Tak, to był główny powód. Każdy widzi, jaki Lech ma skład. Jest faworytem do tego, żeby zdobyć Mistrzostwo Polski. Bardzo trudno byłoby mi więc w Poznaniu zadebiutować w ekstraklasie, a czułem, że jestem już gotowy, żeby takie wyzwanie podjąć. Musiałem więc zdecydować się na odejście z Lecha.
Dlaczego zdecydowałeś się dołączyć do Górnika Łęczna? Były jakieś inne oferty, czy po prostu Górnik był najbardziej konkretny?
Miałem inne ofert, ale patrzyłem na to, jak Górnik funkcjonował, przez ostatnie lata. Patrzyłem też na to, ilu młodzieżowców jest w klubie, ponieważ to też jest ważne. Analizowałem również, gdzie będę miał największą szansę na grę. Górnik był beniaminkiem, a zazwyczaj u beniaminka najłatwiej jest łapać te minuty.
Czeka was bardzo trudna walka o utrzymanie. Uważasz, że w tym składzie personalnych stać was na to utrzymanie? Bo wiele osób już was skreśliło, i widzi was w przyszłym sezonie w pierwszej lidze.
Górnik awansował do ekstraklasy niespodziewanie, więc dla ludzi już teraz jest to fajne przeżycie. Patrząc pod względem kadry meczowej, to uważam, że już teraz mogliśmy mieć więcej punktów. Czasami nie potrafimy ustabilizować swojej formy. W jednej kolejce notujemy wygraną, a już w następnej wysoko przegrywamy. Jeżeli zachowamy większą koncentrację podczas meczów, to z tym składem możemy spokojnie powalczyć o utrzymanie.
Jakie cele sobie stawiasz na ten sezon, ale także i na najbliższe lata?
Na ten sezon sobie postawiłem cel, żeby łapać jak najczęściej minuty. Nie spodziewałem się, że tak szybko zadebiutuje. Oczywiście chciałbym grać w pierwszym składzie, ale w moim wieku najważniejsze jest, żeby na poziomie ekstraklasy po prostu regularnie grać.
To tego ci życzę i dziękuje za rozmowę.
rozmawiał: Rafał Herman